Weekend wg prognozy ma być raczej deszczowy. Zgodnie z przepowiednią padało całą noc z soboty na niedzielę. Poranek niedzielny dla odmiany również pod parasolem. Jednak około 9-tej zaczęło się przejaśniać. Nie bez wątpliwości, jednak ruszamy z domu. Najwyżej zmokniemy. Pies na widok pakowania oszalał z radości. Daleko jechać nie ma sensu. Padło na Biskupię Kopę mimo, że szlak znany na pamięć. Przeważyła stosunkowo niewielka odległość od domu i fakt, że Midas skorzysta ze strumienia.
Samochód porzuciliśmy na parkingu w Pokrzywnej, u wlotu do Cichej Doliny. Temperatura do marszu idealna, jednak na szlaku okrutnie parno. Midas wymoczył tyłek w wodzie. Szybko zyskał przychylność przechodzących obok turystów. Kilkukrotnie wskakiwał do strumienia i biegł korytem po czym wracał na szlak. Chwilę póżniej gwarkową drabinę obeszliśmy bokiem z uwagi na zwierza.
Za górną częścią Gwarkowej Perci przeskakujemy z niebieskiego szlaku na żółty, który prowadzi do schroniska.
W wyższych partiach uderza widok wykarczowanych wzgórz. Ogromne połacie lasu wycięto aby zahamować rozprzestrzenianie się groźnych szkodników atakujących drzewa.
Miejscami widać też ślady dzialania ostatnich wiatrów
W schronisku zajęliśmy miejsca przy stoliku. Midas ułożył sie pod spodem i czekał na michę. Uczyniliśmy stosowne zamowienie i zbiorowo przeystapilismy do spożywania drugiego śniadania.
Nad naszymi głowami, na tarasie jakiś szczeniak próbuje zwrócić na siebie uwagę, robiąc sporą ilość hałasu. Jest wyjątkowo skuteczny i miękki w dotyku. Doczekał sie reakcji. Przypomina trochę naszego zwierza, gdy był młodszy.
Dalej idziemy żółtym szlakiem w kierunku Mokrej Przełęczy. Droga chętnie wykorystywana jest przez licznie odwiedzających schronisko rowerzystów.
Za Mokrą Przełęczą schodzimy na 20 min z żółtego szlaku na czerwony aby przejść przez Zamkową Górę. Przy zejściu z Szyndzielowej Kopy, Midas zyskał nowych przyjaciół.
Po powrocie na żółty szlak, utwardzona droga rowerowa prowadziła nas aż do połączenia ze szlakiem niebieskim w Pokrzywnej. Skąd dzieli nas około 500 m od znajdująego sie po lewej stronie parkingu. Wszytkiego wyszło 11 km.
A teraz uwaga! Nie spadła ani jedna kropla deszczu. Zasuwamy do domu. Iwonka chce jeszcze pojeździc na rowerze